Andrzej Wolfarth portretuje Mercurego Comet 1974
Comet został "wystrzelony" w przestrzeń Polski jeszcze w latach siedemdziesiątych. Nie pamiętam już, czy pierwszym właścicielem był Polak czy też jeszcze Amerykanin.
Wóz pomykał po Nowym Targu. Na początku lat dziewięćdziesiątych właściciel postanowił się rozstać ze swoją "Kometą" i wstawił ją do komisu za abstrakcyjną cenę.
Później, ponieważ nie było zbyt wielu chętnych na wóz, "Kometa" poszybowała w stronę krakowskiego komisu i tam zmieniła pole grawitacyjne, znaczy się, właściciela.
Odnalazłem ją w 1999 roku okolicach ulicy Płaszowskiej na terenie warsztatu, gdzie oczekiwała lepszego traktowania. I doczekała się.
Nowy właściciel odnowił blachę i tapicerkę, i dał autu nowy makijaż. Rok później (i ostatni raz) widziałem "Kometę" już z nowym lakierem.
Ciekawe, w towarzystwie jakich planet przebywa obecnie "Kometa"? Miejmy nadzieję, że nie spod ciemnej gwiazdy...
Dariusz Kopciak portretuje Mercurego Cometa 1974
Witam!
Dziś troszeczkę o Mercurym. Auto prześladowało mnie od dzieciństwa. Wpadam na niego w różnych dziwnych miejscach tak jakby cały czas za mną jeździł!
Spotykałem go często na ul. Klimeckiego, gdzie stał na podwórku małego domu. Tak z innej beczki, na tej ulicy w pewnym momencie stały cztery przepiękne amerykany: Comet, Chevy II Nova, Plymouth z 1949 roku i Dodge 3/4t w wersji sanitarnej! Coś musi być w tej ulicy!
Ale wracając do tematu, po jakimś czasie zniknął, bym spotkał się z nim w autokomisie na zakopiance (stał tam w godnym towarzystwie, patrz poniższe foto). Po jakimś czasie trafiliśmy na siebie na ul. Kalwaryjskiej, gdzie miałem zaszczyt oglądać go prawie codziennie przez kilka miesięcy. Po czym zniknął na około cztery lata.
Już myślałem, że go już nigdy nie zobaczę, a tu zbieg okoliczności! Comet do dzis stoi piętnaście minut od mojej nowej pracy! Być może faktycznie mam do niej szczęście! :)))
Mam zamiar nawiązać kontakt z właścicielem, bo z tego, co widzę auto od dwóch lat nie jeździ. Zobaczymy co z tego wyjdzie. To tyle, jak się coś dowiem to napiszę. Pozdrawiam, Darek.