Andrzej Wolfarth portretuje Cadillaca Fleetwooda 1971
Wiele myśli ciśnie się na wspomnienie tego pięknego i majestatycznego krążownika szos. Wóz tkwiący w zapomnianym, zaniechanym świecie. Kropla w lesie wspomnień, których drogi i dróżki kiedyś tak żwawo przemierzał...
Pora najwyższa go wspomnieć, by znów nie było, że samochód przez przypadek zaparkował się w niepamięci tylko dlatego, że skończyły mu się te chwile.
Dla nas jego historia się zaczęła w 1982 roku, w okresie stanu wojennego. Pewne małżeństwo zakupiło w Niemczech tego Cadillaca. Przygody się zaczęły, gdy okazalo się, że wg ówczesnych stawek musieliby zapłacić horrendalne cło. Więc jeszcze na granicy kupili dieslowski silnik Perkinsa ze skrzynią Robura, które następnie przełożyli do Caddiego. Widlaste serducho miał i ma jednak caly czas.
O Cadillaku powiedział mi swego czasu Wojtek, więc z niecierpliwością czekałem na dzień wyjazdu z Krakowa do Biłgoraja :) Jak już Misia, Impala i Misia dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że przez niedopatrzenie minęliśmy dom Wojtka. Musieliśmy zawrócić i wjechaliśmy na podjazd posesji. Od razu ukazał nam się na wprost ten wielki Caddi. Oczywiście go rozpoznałem ze zdjęć. Impala zażartowała, że wiem w który podjazd skręcić, by zawrócić :)))
Po parunastu chwiluniach wybraliśmy się Wojtek i ja na zwiedzanie Cadillaca. Właściciel nim jeździł jeszcze do początku lat 90-tych.
Pokazane tu fotki pochodzą z 3 różnych okresów. Najwyższy czas, by Caddi doczekał się następnej sesji zdjęciowej :)